Za nami kolejny konkurs gastronomiczny, który od poprzednich różnił się i to zdecydowanie.
Zasadnicza różnica polegała na tym, iż startujące drużyny do tematu podeszły w sposób mniej spontaniczny, bardziej zaś metodyczny. Przygotowując się do występu trenowały od kilku godzin do trzech tygodni, który to czas spędzony pod czujnym okiem trenera (osiemdziesiąt procent startujących taką osobę posiadało) było widać.
Dania, które przygotowali zawodnicy były przemyślane, finezyjne i w zdecydowanej większości smaczne.
Również inaczej wyglądała kwestia oceny, bowiem przewodniczący jury Kurt Scheller witając wszystkich uczestników mocno akcentował, iż „wszyscy przyjechali tu jako nieznani sobie ludzie, natomiast rozjadą się jako przyjaciele”. By tak było faktycznie przewodniczący wprowadził zmiany mające w maksymalny sposób doprowadzić do pełnego obiektywizmu oceny.
Wszystkie drużyny na drodze losowania otrzymały swój numer startowy, który jednocześnie był numerem stanowiska. Z racji faktu, iż w konkursie każda z dziewiętnastu startujących drużyn miała przygotować trzy dania (przystawka gorąca, zupa i danie główne) wynikła konieczność zmodyfikowania sposobu degustacji. Jury degustacyjne próbując wszystkich dań w jednym czasie (np. 19 przystawek gorących) nie mogłoby tego dokonać w sposób rzetelny. Ta sama przystawka podana jako pierwsza miałaby zdecydowanie wyższe noty niż podana jako ostatnia (byłaby po prostu zimna). Dlatego też zdecydowano się na pięciominutowe przerwy między startem kolejnych drużyn do rywalizacji, tak by wszystkie zespoły miały dokładnie tyle samo czasu na przygotowanie, zaś sędziowie możliwość obiektywnej oceny.
W namiocie jury degustacyjnego w składzie:
Zofia Wierzbicka, Arleta Żynel, Krzysztof Dubrow, Leszek Gryka, Grzegorz Kazubski, Maciej Kuroń, Leszek Pyszny, Dariusz Struciński i Jarosław Walczyk, talerze pojawiały się systematycznie, co tym samym zmuszało zawodników do przestrzegania czasu.
Nad prawidłowością przebiegu konkursu czuwało jury techniczne w osobach:
Mirosława Reszczyka i Krzysztofa Wojtala, którym dzielnie pomagały hostessy donoszące potrawy do stołu sędziów.
Kolejną nowością tegorocznej SIELAWY BLUES była ekspozycja wszystkich konkursowych dań w wielkim namiocie. Każda drużyna przygotowała po pięć talerzy tego samego dania, z których trzy wędrowały do jury degustacyjnego, zaś dwa talerze organizatorzy ustawili na ogromnym stole. Po zakończeniu konkursu powinny więc się na nim znaleźć 104 talerze, które poddano kolejnemu osądowi. Tym razem oceniali zaproszeni goście - przedstawicieli prasy i świata biznesu oraz aktorzy.
Każdy członek nieprofesjonalnego jury dostał formularz, w którym znajdowały się numery wszystkich startujących drużyn. Sędziowie mając do dyspozycji dziesięć punktów musieli je rozdysponować pomiędzy drużyny, przyznając np. po jednym punkcie dziesięciu drużynom, lub też wszystkie swojemu faworytowi –wedle uznania.
W wyniku pracy komisji sędziowskich zostali wyłonieni laureaci w następującej kolejności:
1. KONRAD BIREK i ARTUR WOSZCZYŃSKI z Hotelu Jan III Sobieski
2.BOGDAN JEZEWSKI i ANDZRZEJ ZIELASKIWEICZ z Hotelu „Park” w Olsztynie
3.MICHAŁ KOTECKI i RAFAŁ LEWANDOWSKI występujący w barwach Stena Line.
Faktem potwierdzającym klasę zwycięskiego zespołu Sobieskiego było pokrycie się werdyktu jury profesjonalnego i jury amatorów. Brawo dla młodych zawodników (20 i 24 lata) - wszystko jeszcze przed nimi!
Zwycięska drużyna przygotowała następujące dania:
Przystawka – cocktail z grillowanych krewetek, marynowanych w sosie chilli plus salsa z avocado z pomidorami i kolendrą, podane w szklanych pucharkach;
Zupa - klarowna jarzynowa na bulionie drobiowym z uszkami z farszem rybnym;
Danie główne - zraz z pstrąga faszerowany suszonymi pomidorami z bazylią oraz szpinakiem i grillowane warzywa (bakłażan, cukinia, pomidor i ziemniaki), serwowane oczywiście na dużych talerzach.
Wśród drużyn amatorskich najlepszymi okazali się redaktorzy „Gazety Olsztyńskiej”, którzy wyróżniali się nie tylko kunsztem pracy. Panowie Wojciech Charewicz i Maciej Gosiewicz zdystansowali rywali przemyślaną aranżacją, perfekcyjnym strojem i ... nalewką myśliwską, bowiem obydwaj są pasjonatami łowiectwa. A że łowienie ryb to też swego rodzaju polowanie ...
Chwilę przed siedemnastą, mimo padającego deszczu, wszyscy uczestnicy stanęli na scenie by z ust dyrektora „Hotelu Anders” w Starych Jabłonkach (współorganizatora imprezy, obok firmy Sudety-IT i Wędkarskiego Świata) usłyszeć słowa podziękowania za trud i serce włożone w organizację imprezy.
Dyrektor Dowgiałło dziękował wszystkim: uczestnikom i sędziom, publiczności i firmom sponsorującym, patronom merytorycznym i medialnym.
Zapraszając na rok następny wyraził nadzieje, iż kolejna impreza będzie z pewnością równie udana, jeżeli nie lepsza.
|